Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 stycznia 2014

Dorszem, soją i tokoferolem w Garipa- łup!

Łojotok tłusty zelżał.
Nic nie robiłam prócz minimalnej zmiany diety.
Od dwóch tygodni psy dostają tchawice wieprzowe 2:1 z korpusami kurczaka.
Jak nie ma rur, muszą dzień dwa wytrzymać na śledzionach- to gorsza opcja.

Do tego olej rzepakowy.

Od dziś, po wizycie u weta, Garip dostaje suplement oparty na trzech składnikach, które można kupić oddzielnie...


Skład specyfiku to olej z dorsza, olej sojowy i witamina E.
Całe 43 pln za 250 ml. W lecznicy.  W internecie od 36,00do 48,00 pln, plus koszty dostawy oczywiście).

Skład:
kwasy: linolenowy, gamma-linolenowy, eikozapentaenowy, dokozaheksaenowy, arachidonowy.

Z tego co patrzyłam pierwszy z olejów można kupić już za 15 pln (litr), sojowy za podobną cenę.
Obaczym jak po tym skóra będzie wyglądać, ale to już po linieniu, bo akurat chłopak się leni....

Na pewno nie zaszkodzi,bo specyfik dedykowany jest psom właśnie w okresie wymiany sierści.
Skład typowy dla preparatów dermatologicznych.

Szkoda, że cena taka trochę galaktyczna. Składniki raczej z Drogi Mlecznej nie pochodzą....

czwartek, 23 stycznia 2014

Garip na przeglądzie i co z tego wynikło.

Dziś odwiedziliśmy naszych Weterynarzy w Jaworze.
Po pierwsze, żeby zważyć Garipa, bo czułam, ze schudł, po drugie- celem obejrzenia futra, bo... miałam wrażenie, że mu ten tłusty łojotok  zmalał i łuski są suche.

Waga rzeczywiście poszła w dół o cale 2 kg (obecnie waży 68 kg), jednak to więcej niż było przed leczeniem sterydami, ale mniej niż w najgorszym czasie, kiedy to napompowany zatrzymującą się w tkankach wodą pies,ledwo się poruszał. Powiększona wątroba też robiła swoje.

Nie wiem jaka jest przyczyna zmniejszenie objawów łojotoku.

Co prawda zmieniłam nieco żywienie...
W dietę włączyłam podroby wieprzowe, tchawice i śledzionę. Niestety tylko do takich, tanich ochłapów mam dostęp.
Oczywiście marchewa no i dodatek oleju.
Na razie lej rzepakowy, potem, jak portfel pozwoli- lniany.

Oczywiście do podrobów wrzucam nieśmiertelne korpusy kurczaków, bo podroby to nie mięso.
Na dodatek zawierają - w odróżnieniu od mięsa, sporo fosforu więc trzeba uważać.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Jak zgubiłam Rudą.

Ruda się starzeje.
Kudły i ilość lat porastają jej przewody słuchowe.
Oczywiście słyszy kiedy idę z jedzeniem, kiedy wybieram się z nimi do lasu. Słyszy wtedy moje myśli.
Dobrze, że ich nie słyszała ( a może jednak?), kiedy ładowałam ją śmierdzącą do samochodu...

W niedzielę, jak to zwykle u mnie bywa, biorę psy i jadę je przewietrzyć.
Ponieważ aura pozostawiała wiele do życzenia, wpadłam szybko do lasu, na Bazaltową Górę. Osłonięte lasem więc da się jakoś przeżyć kiedy rzuca żabami i wieje.
Spacerek się udał. 

Już schodziliśmy do Foxa, kiedy Ruda nagle wystrzeliła i zapominając o swojej lekkiej, ale zawsze nadwadze i ósmym roku na karku, pod górkę o nachyleniu jak nic  oscylujący koło 45 stopni.
Wołam, wrzeszczę, klaszczę, gwiżdżę, cmokam. 

Totalna wesołość dzięciołów na widok mojej inwencji w nawoływaniu psa.

Garip się gapi, nie wie o co mi chodzi.
Chyba.

Poszłam z powrotem. Pomyślałam, że polecieć poleciała, ale wróci po naszych śladach. Z tym, że może w połowie drogi gdzieś ją znajdę?
Poszliśmy z Garipem, ale nic.
Dalej wołam, wrzeszczę. Już się wściekam na to całe życie, ze nie dość że ..., to na dodatek...., a do tego jeszcze mi brakuje, żeby mi Ruda zginęła. Żeby ją jakiś frustrat ciulowaty z flintą zastrzelił jako psa kłusownika...

Nic.
Nie ma.

Stanęłam w końcu  w miejscu, w którym suka pobiegła go góry. Na "samszczyt" tak zwany.
Hmmm...
- Garip- szukaj Rudej.

No i pomknął...Ciągnąc mnie za sobą. Był bardzo użyteczny. Nie ma to jak 70 kg wciąga pod górkę 55 kg, prawda?
Zataszczył mnie. 
I co?
A to- siedzi sobie Ruda i się na mnie gapi. Zestresowana z lekka. Myślałam, że może coś jej jest...
Było.
Z paszczy waniało jej padliną, a sama na szyi i barku także była umazana treścią jakiegoś ciała w rozpadzie. Nie wiem czy chciała tam zostać? Chyba tak...
Udzieliłam jej ostrej reprymendy, zgoda- gadałam za długo- ale wykorzystałam to, że mi się nie odszczeknie i...próbowałam zejścia.

Nie było to takie łatwe jak wchodzenie.
Nie zawsze moje ukochane buki są w pełni kochane, bo liście, namoczone deszczem mają ewidentnie zbrodnicze właściwości.
O mało nie zjechałam za psami na dupsku, a że bazaltem okolica paszowicka słynie tak bym sobie nieźle zadek o niego potłukła.

Poszłam po rozum do głowy i zeszłam najpierw z Garipem- o dziwo rozumiał, że mi to nie idzie za dobrze (już wtedy kolano mi zaczęło doskwierać) i nie ciągnął mnie, nawet oglądał się za panią- niezdarą.
Potem Ruda.


Jakby tego było, mało Ruda zwróciła w aucie to co znalazła w lesie, także mogłam potem w wyziewach trupich wracać do Tupajowiska....

Najważniejsze jednak, że się znalazła.
Jaki z tego morał?
Wracamy po psa w miejsce, gdzie go zgubiliśmy.
Jak mamy drugiego- nakłaniamy do pomocy w szukaniu.

Jak nie znajdziemy?
Na pewno ponawiać próby powrotu do miejsca kiedy widzieliśmy psa po raz ostatni. 
Poinformować sąsiadów, rozklejać ulotki.
Szukać w schroniskach, bazach danych - np. takiej .
Dlatego ważne są obroże z adresatkami oraz chipy. 
Oba moje psy są zachipowane. 

Oby jednak jak najmniej takich przygód nam się zdarzało.