Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 kwietnia 2012

Dlaczego rehabilitacja?

źródło: www. maxtapety.pl




Dlaczego właśnie ta dziedzina mnie interesuje?

Chyba należy sięgnąć do początków moich kontaktów ze zwierzętami.
Prócz zainteresowania nimi samymi, ich zachowaniem, później zdrowiem, a co za tym idzie zgłębianiu wiedzy o anatomii i fizjologii, doszłam do punktu, w którym zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak leczenie zwierząt odbiega od leczenia ludzi.
To były lata 90-te, a ja byłam wtedy wciągnięta w pasję końską. Parę przypadków koni, które skazano na śmierć tylko dlatego, że nie widziano możliwości ich leczenia. Zaznaczmy, że owszem, niektóre z kontuzji przesądzają dalsze losy zwierzęcia, zwłaszcza tak dużego jak koń (m.in. poważne urazy kręgosłupa, miednicy), jednak gros z nich da się leczyć ratując zwierzę.

Wróćmy do tego konkretnego przypadku.
Było to konisko szlachetnej półkrwi. Jeździłam na nim i doglądałam go. Był chętny do pracy i bezpieczny w obsłudze. Kwant.Miał to nieszczęście, że nabawił się kontuzji w obrębie stawu barkowego i łopatki. Nie zgłębiano, nie leczono. Parę razy przyjechał lekarz, ale raczej wiedzy... miernej; zastosował zastrzyki.
Nawet nie zająknął się o wcierkach, masażu, czymkolwiek....

Nie podejrzewam właścicieli konia o chęć jego pozbycia się, bo byli to- i są nadal- fachowcy z powołaniem  i dbający o te zwierzęta ludzie, których stajnie mogę polecić każdemu. Jednak zabrakło czegoś.
Wiedzy? Poszukiwań? Determinacji? Pieniędzy?
Po tym, jak skazano konia na wywóz do Rawicza (jedna z bardziej znanych rzeźni końskich w Polsce pd-zach), bo nie widziano dalszego sensu w jego utrzymaniu (kulawizny pojawiały się po każdej jeździe, nawet bez jeźdźca, po lonżowaniu), pomyślałam sobie, jak kruche jest zdrowie końskie i jak wiele zależy od tego czy rozpoczniemy wcześnie- lub w ogóle- leczenie niefarmakologiczne.

Na świecie rehabilitacja stoi już na wysokim poziomie, w Polsce jeszcze raczkuje, aczkolwiek wiele w temacie się robi, by dogonić Europę i świat. Poza granicami naszego kraju już nikogo nie dziwi masaż stosowany profilaktycznie jako rozgrzewka koni sportowych, psów wyścigowych czy też zabiegi fizjoterapeutyczne- tak poprawiające sprawność zwierzęcia jak i stosowane w jego leczeniu.
Właściciele psów czy kotów mają także dostęp do tego rozwijającego się rynku medycznego i częstotliwość korzystania z usług zoofizjoterapeutów zależy tylko od... zasobności portfela.

U nas są to usługi czasem cenowo porównywalne do usług dla ludzi. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę rodzaj pacjenta, konieczność specyficznego podejścia do niego, nie powinno dziwić że te usługi są w cenie. Oczywiście pułap stawek kształtuje tez podaż oferujących te usługi, bo jak już pisałam, nie jesteśmy eldorado w tej branży.

Całe szczęście i tu "Polak potrafi"- ludzie szkolą się poza granicami kraju oraz także w Polsce.
Zapewne w większych miastach jest do nich łatwiejszy dostęp niż w małych. Tam też, właściciele lepiej sytuowani finansowo, nie skąpią pieniędzy na leczenie swoich pupili.

Na wsi raczej ciężko byłoby znaleźć popyt na tego rodzaju usługi, ale... biorąc pod uwagę przeflancowania mieszkańców miast na wieś (czego sama jestem przykładem), mam nadzieję, że jest to proces być może powolny, ale można wierzyć, że i pod strzechę zawita świadczenie tego rodzaju usług.

sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołych Świąt !


 http://1.bp.blogspot.com/


Wszystkim przyjacielom zwierząt, pasjonatom, przyrodnikom życzę wszystkiego co najlepsze na Ten czas. 
Spokoju, w gronie najbliższych- ludzi i zwierząt...:)

P.S.
Kto się zwierzętom nie naraził- wyżej wymalowany królik niegroźny ;)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Sygnały uspokajające

Powiem szczerze, raz tylko przeczytałam książkę pani T. Rugaas pt. "Sygnały uspokajające. Jak psy unikają konfliktów" .

Może za sprawą tego, że jest moja- spoczywa bezpiecznie na półce i mogę po nią sięgnąć w każdej chwili, a może dlatego, że żyjąc dość blisko z psem, obserwując go, możemy sporo sami zrozumieć, zinterpretować.
Oczywiście wymagana jest do tego jakaś porcja wiedzy o behawiorze psowatych, a jednak trzeba uważać, o czym pisze sama autorka, aby nie nadinterpretować faktów. Możemy naszym psom i sami sobie  wyrządzić tym krzywdę, a w najlżejszym przypadku niepotrzebnie skomplikować sobie życie czy przysporzyć nerwów.

Z czego zdawałam sobie sprawę:
1. ziewanie
2. oblizywanie się
3. odwracanie wzroku, głowy
4. kładzenie się, siadanie
5. podnoszenie łapy

Co mi się przydało, w codziennym kontakcie, a o czym nie wiedziałam?
1. przychodzenie po łuku
2. wąchanie podłoża, kiedy przywoływałam psa
3. powolne zbliżanie się po zawołaniu

Powyższe zachowania, z powodu braku mojej wiedzy, wywoływały we mnie złość na psa, co jeszcze potęgowało jego obawę przed przyjściem.
Teraz zdając sobie z tego sprawę modyfikuję swoje zachowanie i nie wysyłam agresywnych sygnałów, które to dodatkowo psa stresowały.

Generalnie Ruda jest psem o nerwowej psychice. Często wysyła sygnały uspokajające- gł. oblizywanie się, kulenie, kładzenie. Generuje ich wiele w sytuacji własnego podekscytowania i mojej- często niezamierzonej nerwowości- bardzo ekscytuje się przed wyjściem na spacer. W reakcji na moje podenerwowanie (wiem, powinnam zachować spokój, ale nie zawsze się udaje), wykonuje wręcz teatr- ziewa, tuli uszy, przysiada na zadzie, kładzie się, popiskuje....Czasem efektu mojego uspokojenia nie osiąga, nie kryję. Muszę doprowadzić się do ładu sama. :)

Garip jest mniej hojny w eksponowaniu takich postaw. Pewnie z racji innego usposobienia i charakteru. Głównie, jeśli już się pojawiały to odwracanie wzroku. Rzadko zdarzały mi się z nim takie sytuacje. Co nie znaczy, że w przyszłości ich nie doświadczę.