Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 stycznia 2013

Retrospektywnie: stresy sylwestrowe.

onet.pl

Jeszcze jacyś potępieńcy strzelają niedobitkami petard.
Problem jest większy w miastach niz na wsi, ale wierzcie mi- i tam w ten sposób świętuje się Nowy Rok.
U nas nie było za głośno i kanonada skończyła się dość szybko. Jednak i to wystarczyło, zeby nasze psy chodziły zdenerwowane.
Ruda od drugiego roku u nas (w pierwszym, jeszcze jako niespełna roczny pies, obserwowała widowisko noworoczne przez okno bez cienia strachu), zaczęła przejawiać lęk przed wystrzałami i trwa to do dziś.
Garip, w pierwszym roku życia także nie bał się tego huku.
Teraz obydwa psy reagują stresowo.

Generalnie wyznaję zasadę spokoju i nie przytulanie psa. Reakcja psa jest bowiem odwrotna od zamierzonej. Pies wcale się nie uspokaja.
Tegorocznego Sylwestra Ruda spędziła za buforem w kotłowni. Biorąc pod uwagę ponad 80cm grube, kamienne ściany dołu naszego domu, bardzo dobrze tłumiące hałasy na zewnątrz, wcale się jej nie dziwię.
Garip z kolei, wolał nasze towarzystwo. 
Jednak w jego przypadku każde odezwanie się powoduje, że nasz 70 kg "pieseczek" chciałby się mocno przytulić, wejść na kolana tudzież do łóżka, toteż został wyproszony i - także schował się na dole domu.

Nasze psy to nie drastyczne przypadki.

Pies moich rodziców- Dudek- to co innego.
Pies ma fobię. Trzęsie się, sapie, ciężko oddycha, ślini się. Ma niepotwierdzone problemy krążeniowe.

Tegorocznego Sylwestra rodzice chcieli zaoszczędzić mu stresów i ojciec zakupił u weterynarza specyfik, który miał złagodzić okres stresu.
Całe szczęście dla psa, mamie mojej nie udało się zaaplikować mu całości strzykawki leku.

Po niespełna paru minutach (żel działa przez śluzówki), Dudek padł jak długi, potem zerwał się na równe nogi, zderzył ze ścianą, znów padł. 
Możecie sobie wyobrazić, jak przeżyła to moja mama.

Śmiem twierdzić, że Dudek nie przeżyłby całej porcji leku.
Ten otumaniacz, dobrany wagowo, ale chyba za mocny, albo niedobrany pod względem wieku czy możliwych schorzeń mógł go zabić.

Jak się potem okazało, lekarz mówił, że lek ten ma teraz postać żelu, bo kiedy produkowano go jako utwardzone tabletki o konsystencji żelków, był wykupywany przez ludzi jako dragi.

Niestety nie podam nazwy specyfiku, bo lekarz w książeczkę nie wpisał, a ojciec nie pamięta nazwy.

Wiemy na pewno, że jeśli Dudek dożyje następnej ferii fajerwerków (a ma już 11 lat), nie dostanie nic prócz czegoś na bazie melisy).


Oczywiście są preparaty różnego pochodzenia- czysto chemiczne, albo ziołowe czy też oparte na feromonach, które mozna stosować w takich sytuacjach.
Grunt to jednak dobry wet, który zapyta o możliwe schorzenia psa i przedyskutuje to z właścicielem. Z drugiej strony czasem pewnie bywa to loteria. Jednemu pomoże, innemu zaszkodzi.







1 komentarz:

  1. Melisa też może zadziałać odwrotnie...
    Leki działające na ludzi uspakajająco na psy mogą działać odwrotnie...
    No i nie wiadomo co robić...

    OdpowiedzUsuń