Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 grudnia 2014

Garip- choroba autoagresywna, kolejna odsłona, niestety.

Niestety zmiany skórne u Garipa wyglądają na związane z rozwojem schorzenia autoimmunologicznego.
Z postaci, jaka pojawiła się na grzbiecie, braku wędrówki zmian na głowie (pozostaje złuszczająca się forma na grzbiecie nosa oraz na lusterku), pozwala sądzić, że to jednak pęcherzyca liściasta.
Rokowania z toczniem krążkowym są ostrożniejsze.

Garip miał ostatnio robione usg jamy brzusznej. 
Wątroba, woreczek żółciowy, stan otłuszczenia narządów- w normie.

Zmiany na skórze obejmują część grzbietową w okolicach nerek. Miejscowo brak sierści. Odbarwienie prawdopodobnie w wyniku wcierek z olejku szałwiowego, którym usuwam nadmiar strupów ze skóry

A tak to wygląda z bliska
Od niemal miesiąca mamy - prócz 20mg Encortonu (zmniejszenie dawki o 10 mg na okres zimowy) doxycyklinę (Unidox Solutab) 100 mg. 
Do karmy- olej rzepakowy, siemię, marchewa. 
Na delikatne złuszczanie strupów mój olejek szałwiowy.

Garip jest ogólnie w dobrej formie.To mnie podtrzymuje na duchu. 
Ostatnio sam z siebie chce biegać.
Biegniemy przez pole razem. 
Oby jak najdłużej...

poniedziałek, 3 listopada 2014

Znów kulejemy ze zdrowiem...

Niestety Garip znów choruje.
Czekam na efekt kuracji - będzie wiadomo czy przypałętała się grzybica skóry czy objawy tocznia ma też na grzbiecie.
Przypomina to trochę zaognioną i zintensyfikowaną formę łojotoku tłustego, o którym już pisałam w zeszłym roku .
Zmiany zniknęły, ale teraz pojawiły się znów i są znacznie ostrzejsze.

W jednym z miejsc narastające płaty tłustych strupków

W niewielkiej odległości od ostrych zmian- zaczerwienienie skóry

Biedny nochal, cały czas w takim samym stanie
Oczywiście Encorton nadal plus kwasy omega na wątrobę.
Do tego marchewa, olej rzepakowy i siemię lniane.

Garip, mimo lepszej formy (codzienne spacery na pola), wygląda teraz jak obraz nędzy i rozpaczy, bo chcąc dobrać się do połaci ze schorzeniem wycięłam mu kłaki wkoło...
Wietrzy się i łatwiej wyczesywać.
Coś za coś.

niedziela, 8 czerwca 2014

Kaukaz anatolijski.

Miejsce:
Stacja benzynowa
Osoby:
ja, Garip, Ruda, pan X, pani X

Ja, tylko na chwilę do budynku, po napój.
Obok, tankujący paliwo pan X. Pani X obok (gorąco; ociera pot z karku)
- A cóż to za rasa?- pyta pan X
- Kaukaz, mówię ci- mówi pani X
- Owczarek anatolijski- odpowiadam
- Ojej, a co to za rasa? Skąd?- znów podpytuje pan X o mało nie rozlewając paliwa
- Ma swoje korzenie w Anatolii, w Turcji- odpowiadam
- O...nie widziałem jeszcze takiego!- woła rozentuzjazmowany pan X. To psy pasterskie?
- Tak, do tego świetni przyjaciele rodziny- uśmiecham się
- No przecież mówiłam ci, że to kaukaz. Taki anatolijski.- burczy do niego pani X

"Kaukaz anatolijski" :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Kaganiec- tylko jaki?

Nos nie wygląda lepiej,ale się - odpukać- nie pogarsza.
Póki co dawka 1,5 tabletki Encortonu 20 mg.

Mimo problemów kasowych muszę pomyśleć o nowym kagańcu dla Garipa.
Ten, który ma, ma już - albo tylko- trzy lata i zardzewiał.

Tak, jest z tych metalowych wiaderek.
Miał dodatkowe mocowanie paskiem biegnącym między oczami, na kufie, ale ... się zgubiło. 
Generalnie obszerny, nie utrudniający ziajania i pies może w nim pić.
Mankamentem jest słaba jakość metalu i rdzewienie.

Jakiś czas temu czytałam o kagańcach fizjologicznych.
To znaczy najbardziej przyjaznych psiej mordzie.
O ile w ogóle kaganiec może być przyjazny.

Wiemy, że niekiedy trzeba. W przypadku wielu psów to codzienność.
Garip zawsze wychodzi poza dom w kagańcu. 

Wiedziałam, że nigdy nie będę używać kagańców takiego typu:

Z tworzywa sztucznego

Parciany
Skórzany

Wszystkie moze i lekkie (zaleta), ale...
Plastikowy- nie widziałam "wiader" na Garipa.
Parciane- to dla mnie maska nie do przyjęcia. Jak pies ma w tym ziajać? Napić się? Nieee...
Tylko na chwilę, w lecznicy weterynaryjnej na przykład- O.K.

Poniżej porażka totalna...



Skórzany- niestety, ale chyba w higienie nie da się go utrzymać.
Garip do glutowatych nie należy, ale czasem się uślini z lekka, do tego- woda- czy da się pić? Chyba nie.

Fizjologiczne maja tę przewagę, że są obszerne i wygodne dla psów.
Mogą w nich swobodnie dyszeć- a to podstawa, bo przecież psy chłodzą się dysząc, mogą pić, nawet jeść (np.smaczki podczas szkolenia).
Do tego dochodzi materiał z którego są wykonane, a jest to pokrycie z gumoplastiku (CHOPO) lub "gumy" jak z Baskervill'a .
Cena ostatniego mnie poraża...około 90,00 pln z przesyłką.
Chopo- około 60 pln.

Baskerville



czwartek, 13 marca 2014

Jak wygląda nos Garipa.

Stan nosa na dziś:


Leczenie:
Encorton 20mg 3 tabl. raz dziennie
Amoksycyklina ( Amotax 500 mg/5ml) 2x dziennie

Od niedzieli obniżamy dawkę kortykosteroidu o 10 mg.

Oby nos się zaleczył.
Nie wygląda dobrze.
Sam Garip też osowiały raczej.

A było tak dobrze....

sobota, 8 marca 2014

Znów złe wieści.Nawrót tocznia u Garipa.

Niestety.
Słoneczko przygrzało i powrócił horror z nosem Garipa.

Znów zwiększone łuszczenie grzbietu, a trufla w opłakanym stanie.

Na tydzień żegnamy minimalna dawke Encortonu.
Przez 7 dni ma dostać 3 tabsy dziennie (60mg) sterydu, do tego amoksycyklinę.

Zaczął znów  nam posikiwać.
Nie wiem czy te wypadki były przypadkowe czy się zaziębił.

Znów się martwię.
Jak zniesie tę podwyższoną dawkę Encortonu.
Ech...


poniedziałek, 24 lutego 2014

Żeby go nigdy nie skręciło- rzecz o ostrym skręcie żołądka u psów (OSŻ)

Duże psy kojarzą nam się z siłą.
Masywne ciała, spore rozmiary to nie tylko ich atuty. Często właśnie psy ras dużych, szczególnie tych o głębokiej klatce piersiowej są anatomicznie predysponowane do jednej z groźniejszych chorób psów- ostrego skrętu żołądka- OSŻ.
Nie jest to jednak choroba, która przytrafia się tylko psom dużym. 
Zachorować może każdy, jednakże wspomniana głęboka klatka piersiowa stwarza warunki do obrotu żołądka.


royal-canin.pl

royal-canin.pl


royal-canin.pl
Co jeszcze zwiększa ryzyko ostrego skrętu żołądka?
Ano- podawanie psom z misek na stojakach. 
Powiem tak- kiedy widziałam całą tę reklamę i zachwalanie tego typu misek, śmiać mi się chciało. Oczywiście, że psy - zwłaszcza rasy bardzo zmienione wskutek działań hodowlanych dalece odeszły od swoich przodków, ale podawanie psu jedzenia z ziemi (klasyczna micha) jest według mnie najbardziej korzystne.I naturalne.
 No i co? Okazało sie, że windowanie michy do góry sprzyja wspomnianemu schorzeniu. 


Co jeszcze sprawia, że OZŻ może wystąpić?

Także łapczywe jedzenie, łykanie powietrza.
Karmienie dużą porcją raz dziennie. 
Tu powiem, że ja karmię raz dziennie, ale swoich psów nie przekarmiam. Poza tym, pamiętajmy, że następnym działaniem prowokującym skręt jest aktywność fizyczna psa zaraz po posiłku. 
Psisko winno przynajmniej godzinę spokojnie trawić. Dlatego, przy założeniu, że nasz pies nocą śpi w domu, nie stróżuje aktywnie, moim skromnym zdaniem powinien jeść wieczorem.

Dodatkowymi czynnikami ryzyka są:
- ogólna nerwowość, pobudzenie psa (tu mogłabym martwić się o Rudą, ale ona to raczej beczka niż głębokoklatkowa...;))
- w przypadku diety- przejedzenie zaraz po i popicie wodą
- płeć- samce chorują częściej
- rasa - pewne rasy mają skłonność do tego schorzenia np. onki, boksery, dogi niemieckie, ale i jamniki
- wiek- powyżej 7 roku życia wzrasta ryzyko zachorowania
- predyspozycje genetyczne - prawdopodobna skłonność dziedziczenia 
- waga psa powyżej 50 kg

Jak się objawia OSŻ?

Objawy pojawiają się gwałtownie. Głównie zauważamy ślinienie się psa, niepokój, oblizywanie się, pies ma odruchy wymiotne, ale nie zwraca. 
Pojawia się powiększenie brzucha szczególnie po lewej stronie, za żebrami . Następują trudności w oddychaniu. Szybko mogą pojawić się objawy wstrząsu (blade błony śluzowe, przyspieszone bicie serca, słaby i szybki puls, pies słania się na nogach). 
W przypadku braku pomocy lekarza szybko następuje śmierć.

Jak się to leczy?
Przede wszystkim należy jak najszybciej oddać psa pod opiekę lekarzy. Tu liczy się każda minuta!
Zwykle do pierwszych działań leczniczych zalicza się uzupełnienie elektrolitów, wypuszczenie gazów zalegających w żołądku, podanie leków przeciwbólowych, przeciwzapalnych i antybiotyków, często podanie tlenu i wyprowadzenie psa ze wstrząsu.
Potem poddaje się psa operacji przywracającej prawidłowe położenie żołądka (czasem także śledziony), usuwa treść żołądkową,  czasem tkanki martwicze (jeśli doszło do nieodwracalnych zmian). 
Następnie wykonuje się gastropeksję- tj. przyczepienie żołądka do ścian jamy brzusznej tak, aby nie mógł się obracać.
(zabieg zalecany u wszystkich psów, które przeszły OZŻ).

Dosyć długa rekonwalescencja wymaga wiele wysiłku- zarówno od samego zwierzęcia, jak i od właściciela. Należy przestrzegać wskazań lekarza. 

Jednym z zaleceń w przypadku psów z predyspozycją do OZŻ jest wykonanie zabiegu gastropeksji. 
Podobno w 96% zapobiega skrętowi i nie powoduje skutków ubocznych. 
Jedyne czego można się bać, to sama narkoza i zabieg, bo każda operacja to jednak ryzyko.




---------------
Źródła:
Vetopedia.pl
royal-canin.pl


niedziela, 2 lutego 2014

Piękno sarplaninaca

Dzieje się różnie. Co się podzieje u mnie, w moim życiu- na tę chwilę nie ważne.
Postanowiłam jednak puścić wodze fantazji i popisać sobie i Wam o psach, które bym chętnie u siebie widziała.
Oczywiście, jeśli kiesa i stan lokalowy by pozwoliły, zapewne przygarnęłabym do stada jakiegoś biduraszka, ale biorąc pod uwagę chęć posiadania stada przeżuwaczy liczyłabym na psa z grup pasterskich.

O ile podhalany czy PONy mnie nie ruszają to sarplaninace jak najbardziej.
Należą d tej samej grupy co anatolian, nawet tej samej sekcji- molosy typu górskiego.
Rasa z rejony Serbii i Mołdawii czyli dawna Jugosławia. Hodowana przez miejscowych od dawien dawna jako pies użytkowy. Uznana pzrez FCI w 1939 jako owczarek iliryjski, w 1957, na wniosek Jugosłowiańskiego FCI zmienione na "jugosłowiański pies pasterski  z Szar Płaniny" .

Piękne psy. Z resztą- zobaczcie sami:


Foto z internetu
Pierwsza odmiana barwna jest w Polsce chyba najlepiej znana. 
Mnie osobiście bardzo podoba się ta na trzeciej fotce. To odmiana karabas, czyli "czarny pysk" i bardzo przypomina anatoliana.

Psy należą do typowych samodzielnych psów. Jako rasa pasterska muszą takie być, bo to one podejmują decyzje kiedy zostają same ze stadem. W stosunku do obcych psy są nieufne, ale swoje stado traktują uczuciowo i są bardzo troskliwe. To samo tyczy się dzieci i członków ludzkiej sfory.
Oczywiście w przypadku braku zajęcia typowego dla tej rasy (wypas), należałoby zatroszczyć się o właściwą socjalizację i wychowania, żeby nie nastręczać sobie i innym kłopotów.
To psy sporych rozmiarów, 70-82 w kłębie.
Sierść z bogatym podszerstkiem, typowe "kożuchowce" odporne na zmienne warunki atmosferyczne.

Hodowla sarpli jest również w Polsce, choć jest to jeszcze raczej rasa dość rzadka.





środa, 29 stycznia 2014

Dorszem, soją i tokoferolem w Garipa- łup!

Łojotok tłusty zelżał.
Nic nie robiłam prócz minimalnej zmiany diety.
Od dwóch tygodni psy dostają tchawice wieprzowe 2:1 z korpusami kurczaka.
Jak nie ma rur, muszą dzień dwa wytrzymać na śledzionach- to gorsza opcja.

Do tego olej rzepakowy.

Od dziś, po wizycie u weta, Garip dostaje suplement oparty na trzech składnikach, które można kupić oddzielnie...


Skład specyfiku to olej z dorsza, olej sojowy i witamina E.
Całe 43 pln za 250 ml. W lecznicy.  W internecie od 36,00do 48,00 pln, plus koszty dostawy oczywiście).

Skład:
kwasy: linolenowy, gamma-linolenowy, eikozapentaenowy, dokozaheksaenowy, arachidonowy.

Z tego co patrzyłam pierwszy z olejów można kupić już za 15 pln (litr), sojowy za podobną cenę.
Obaczym jak po tym skóra będzie wyglądać, ale to już po linieniu, bo akurat chłopak się leni....

Na pewno nie zaszkodzi,bo specyfik dedykowany jest psom właśnie w okresie wymiany sierści.
Skład typowy dla preparatów dermatologicznych.

Szkoda, że cena taka trochę galaktyczna. Składniki raczej z Drogi Mlecznej nie pochodzą....

czwartek, 23 stycznia 2014

Garip na przeglądzie i co z tego wynikło.

Dziś odwiedziliśmy naszych Weterynarzy w Jaworze.
Po pierwsze, żeby zważyć Garipa, bo czułam, ze schudł, po drugie- celem obejrzenia futra, bo... miałam wrażenie, że mu ten tłusty łojotok  zmalał i łuski są suche.

Waga rzeczywiście poszła w dół o cale 2 kg (obecnie waży 68 kg), jednak to więcej niż było przed leczeniem sterydami, ale mniej niż w najgorszym czasie, kiedy to napompowany zatrzymującą się w tkankach wodą pies,ledwo się poruszał. Powiększona wątroba też robiła swoje.

Nie wiem jaka jest przyczyna zmniejszenie objawów łojotoku.

Co prawda zmieniłam nieco żywienie...
W dietę włączyłam podroby wieprzowe, tchawice i śledzionę. Niestety tylko do takich, tanich ochłapów mam dostęp.
Oczywiście marchewa no i dodatek oleju.
Na razie lej rzepakowy, potem, jak portfel pozwoli- lniany.

Oczywiście do podrobów wrzucam nieśmiertelne korpusy kurczaków, bo podroby to nie mięso.
Na dodatek zawierają - w odróżnieniu od mięsa, sporo fosforu więc trzeba uważać.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Jak zgubiłam Rudą.

Ruda się starzeje.
Kudły i ilość lat porastają jej przewody słuchowe.
Oczywiście słyszy kiedy idę z jedzeniem, kiedy wybieram się z nimi do lasu. Słyszy wtedy moje myśli.
Dobrze, że ich nie słyszała ( a może jednak?), kiedy ładowałam ją śmierdzącą do samochodu...

W niedzielę, jak to zwykle u mnie bywa, biorę psy i jadę je przewietrzyć.
Ponieważ aura pozostawiała wiele do życzenia, wpadłam szybko do lasu, na Bazaltową Górę. Osłonięte lasem więc da się jakoś przeżyć kiedy rzuca żabami i wieje.
Spacerek się udał. 

Już schodziliśmy do Foxa, kiedy Ruda nagle wystrzeliła i zapominając o swojej lekkiej, ale zawsze nadwadze i ósmym roku na karku, pod górkę o nachyleniu jak nic  oscylujący koło 45 stopni.
Wołam, wrzeszczę, klaszczę, gwiżdżę, cmokam. 

Totalna wesołość dzięciołów na widok mojej inwencji w nawoływaniu psa.

Garip się gapi, nie wie o co mi chodzi.
Chyba.

Poszłam z powrotem. Pomyślałam, że polecieć poleciała, ale wróci po naszych śladach. Z tym, że może w połowie drogi gdzieś ją znajdę?
Poszliśmy z Garipem, ale nic.
Dalej wołam, wrzeszczę. Już się wściekam na to całe życie, ze nie dość że ..., to na dodatek...., a do tego jeszcze mi brakuje, żeby mi Ruda zginęła. Żeby ją jakiś frustrat ciulowaty z flintą zastrzelił jako psa kłusownika...

Nic.
Nie ma.

Stanęłam w końcu  w miejscu, w którym suka pobiegła go góry. Na "samszczyt" tak zwany.
Hmmm...
- Garip- szukaj Rudej.

No i pomknął...Ciągnąc mnie za sobą. Był bardzo użyteczny. Nie ma to jak 70 kg wciąga pod górkę 55 kg, prawda?
Zataszczył mnie. 
I co?
A to- siedzi sobie Ruda i się na mnie gapi. Zestresowana z lekka. Myślałam, że może coś jej jest...
Było.
Z paszczy waniało jej padliną, a sama na szyi i barku także była umazana treścią jakiegoś ciała w rozpadzie. Nie wiem czy chciała tam zostać? Chyba tak...
Udzieliłam jej ostrej reprymendy, zgoda- gadałam za długo- ale wykorzystałam to, że mi się nie odszczeknie i...próbowałam zejścia.

Nie było to takie łatwe jak wchodzenie.
Nie zawsze moje ukochane buki są w pełni kochane, bo liście, namoczone deszczem mają ewidentnie zbrodnicze właściwości.
O mało nie zjechałam za psami na dupsku, a że bazaltem okolica paszowicka słynie tak bym sobie nieźle zadek o niego potłukła.

Poszłam po rozum do głowy i zeszłam najpierw z Garipem- o dziwo rozumiał, że mi to nie idzie za dobrze (już wtedy kolano mi zaczęło doskwierać) i nie ciągnął mnie, nawet oglądał się za panią- niezdarą.
Potem Ruda.


Jakby tego było, mało Ruda zwróciła w aucie to co znalazła w lesie, także mogłam potem w wyziewach trupich wracać do Tupajowiska....

Najważniejsze jednak, że się znalazła.
Jaki z tego morał?
Wracamy po psa w miejsce, gdzie go zgubiliśmy.
Jak mamy drugiego- nakłaniamy do pomocy w szukaniu.

Jak nie znajdziemy?
Na pewno ponawiać próby powrotu do miejsca kiedy widzieliśmy psa po raz ostatni. 
Poinformować sąsiadów, rozklejać ulotki.
Szukać w schroniskach, bazach danych - np. takiej .
Dlatego ważne są obroże z adresatkami oraz chipy. 
Oba moje psy są zachipowane. 

Oby jednak jak najmniej takich przygód nam się zdarzało.